Biegła
najszybciej jak potrafiła, jednak miała wrażenie, że porusza się w zwolnionym
tempie. Harry biegł za nią, próbując dotrzymać jej tempa. Po twarzy dziewczyny
płynęły łzy, a serce waliło szaleńczym rytmem.
Wbiegła
na schody i pokonywała co drugi stopień. Nie czuła zmęczenia, kiedy wchodziła
na co raz wyższe piętro, ponieważ w jej żyłach buzowała adrenalina. Ignorowała
ludzi, których potrącała po drodze i nie zaszczycała ich ani jednym spojrzeniem.
Kiedy dotarła na właściwe piętro, łzy przysłoniły jej widok. Zdołała dojrzeć
trójkę chłopaków siedzących na krzesłach.
Caroline
na drżących nogach, z urwanym oddechem zbliżyła się do nich. Harry w końcu ją
dogonił i opadł zdyszany na krzesła.
-
Jezu, ma dziewczyna kondycję – sapnął.
Przeczesał dłonią włosy po czym spytał: - Co z nim?
-
Wybudził się – powiedział Zayn z ulgą w
głosie, wypuszczając powietrze z płuc. Zaśmiał się cicho, kręcąc głową z
niedowierzaniem. – Są u niego lekarze i robią rutynowe badania. Niedługo
będziemy mogli go zobaczyć.
Kiedy
Niall dostrzegł Caroline, która stała nieruchomo, wpatrując się w martwy punkt,
wstał z miejsca i podszedł do niej, patrząc na nią ze strachem w oczach, dostrzegając
mokrą od łez twarz dziewczyny.
-
Dlaczego płaczesz, Caroline? – spytał stając przed nią. Kiedy nie
odpowiedziała, spojrzał przez ramię i zwrócił się do przyjaciół: - Dlaczego ona
płacze?
-
Może jest w szoku? – zastanowił się na głos Louis.
-
Caroline, powiedz coś! – powiedział głośniej Niall, potrząsając dziewczyną za
ramiona. Caroline uniosła na niego wzrok, patrząc bardziej przytomnie niż
wcześniej. W jej oczach znów zalśniły łzy.
-
Boję się, że kiedy zacznę czuć ulgę, to wszystko okaże się być złym snem –
wyjąkała. – Boję się – szepnęła.
-
Care, to nie jest sen – powiedział spokojnym głosem Harry. Kiedy znów nie
otrzymali żadnej reakcji od dziewczyny, Harry westchnął głęboko i uszczypnął
dziewczynę w ramię. Caroline pisnęła cicho i spojrzała na niego zszokowana.
-
Dlaczego to zrobiłeś?! – spytała.
-
To nie jest sen – powiedział Harry. Ignorując jej pytanie. – Teraz mi wierzysz?
– spytał ciszej.
Caroline
wzięła głęboki oddech i zakryła usta drżącą dłonią. Z jej ust wydostał się
dźwięk, który był mieszanką śmiechu i ulgi. Zamknęła oczy i zagryzła wargę.
-
On naprawdę się obudził – szepnęła pod nosem. – Obudził się – powtórzyła i
zaśmiała się, patrząc na chłopaków stojących wokół niej. Jak na zawołanie wszyscy
zamknęli ją w mocnym uścisku pełnym radości.
Caroline
poczuła jak łzy szczęścia spływają jej po twarzy, a serce zalewa fala ulgi.
Niecałe
pól godziny później lekarze wyszli z sali, gdzie leżał Liam i jeden z nich
powiedział:
-
Możecie się zobaczyć z przyjacielem. Tylko nie przemęczajcie go, Liam musi
wypoczywać – polecił, po czym posłał im przyjazny uśmiech i odszedł w stronę
windy.
Cala
piątka stojąca na korytarzu spojrzała po sobie, nie wiedząc co zrobić. W końcu
odezwał się Louis:
-
Może wejdźmy wszyscy? – zaproponował.
Wszyscy
kiwnęli głowami na znak zgody i ruszyli w stronę sali, jednak kiedy zauważyli,
że Caroline stoi w miejscu i się nie rusza, obejrzeli się przez ramię.
-
Idziesz, Care? – spytał Niall uśmiechając się promiennie.
-
A… Co jeśli on mnie nie chce widzieć? – spytała drżącym głosem, zaciskając
dłonie w pięści, chcąc powstrzymać ich drżenie.
-
Daj spokój, oczywiście, że chce cię widzieć. Przecież cię kocha – powiedział
Zayn, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. – Chodź, Caroline –
powiedział, patrząc na nią sugestywnie i machając dłonią, aby w końcu się ruszyła. Dziewczyna wzięła
głęboki oddech i podążyła za chłopakami.
Harry,
który stał na czele grupy, zapukał delikatnie do drzwi, po czym nacisnął
klamkę. Caroline poczuła jak serce podchodzi jej do gardła. Wzięła głęboki
oddech, aby się uspokoić, po czym powolnym krokiem zbliżyła się w stronę drzwi.
Jako ostatnia weszła do sali, gdzie leżał Liam i stanęła za plecami chłopaków,
którzy stanęli przed łóżkiem szpitalnym.
-
Oj stary, wyglądasz niewyraźnie – rzucił Harry, przerywając niezręczną ciszę,
która zapadła. Liam zaśmiał się jako pierwszy, ciszej i słabiej niż normalnie,
jednak kiedy Caroline usłyszała jego śmiech, po jej twarzy spłynęły łzy.
Myślała, że już nigdy nie usłyszy jego śmiechu.
Nagle
nie ważne dla niej było, czy Liam zechce z nią rozmawiać czy nie. Nie ważne
było, czy będą razem, czy nie. Liczyło się dla niej tylko to, że Liam żyje i
jest cały i zdrowy.
Liam
odchrząknął po czym spytał cicho:
-
Caroline? – W jego głosie pobrzmiewała nadzieja i smutek. Ten dźwięk spowodował
bolesne ukłucie w piersi ciemnowłosej, która nie powstrzymywała łez płynących o
jej twarzy. Z przerażeniem zauważyła, że chłopacy rozchodzą się na boki,
likwidując tym samym jej zasłonę. I tak oto stanęła naprzeciwko Liama, unosząc
na niego wzrok.
Widok
bladej twarzy Liama sprawił, że w oczach Caroline znów pojawiły się łzy.
Chwiejnym krokiem, nie spuszczając wzroku z twarzy chłopaka, podeszła do niego
bliżej po czym usiadła na krześle obok jego łóżka.
-
Tak bardzo cię przepraszam, Liam – wyszeptała chwytając go za dłoń. – Gdyby nie
ja… - zaczęła łamiącym się głosem, jednak Liam jej przerwał:
-
Caroline, nie mów tak. To nie jest twoja wina – powiedział zmęczonym głosem. –
Tylko moja. Przepraszam cię za to, że nie powiedziałem ci prawdy na samym
początku – szepnął, unosząc ich splecione dłonie do ust i całując je delikatnie.
Dziewczyna
zaszlochała cicho, opierając głowę na materacu łóżka. Odczuła ulgę, jednak
wyzuty sumienia nie dawały jej spokoju. Nie mogła znieść myśli, że to z jej
winy Liam się tutaj znalazł.
-
Tak bardzo się o Ciebie bałam – wyszeptała, ocierając łzy z twarzy. Do jej uszu
doleciał dźwięk zamykanych drzwi, ponieważ jak się domyśliła, czwórka chłopaków
opuściła pomieszczenie.
-
Tak bardzo cię przepraszam – wyszeptał. – Zachowałem się samolubnie. Ja… Nie
wiedziałem, że to stanie się takie poważne, i że trafię do szpitala… -
westchnął ciężko, tłumacząc się jak małe dziecko.
-
Cii, to już nie ważne. Najważniejsze, że już wszystko z tobą w porządku –
powiedziała Caroline, odgarniając Liamowi kilka zabłąkanych kosmyków z twarzy.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem, czując na swojej skórze dotyk palców
Caroline.
Na
chwilę zapadła kojąca cisza, podczas której patrzyli sobie prosto w twarz,
napawając się swoim widokiem. Caroline badała najmniejszy detal na twarzy
Liama. Nawet kiedy wyglądał blado, wyglądał perfekcyjnie. W oczach Caroline znów
pojawił się blask, który przygasł po rozstaniu z Liamem. Jej serce zostało
uleczone i czuła, że nic innego nie potrzeba jej do szczęścia.
-
Jezu, na pewno wyglądam okropnie – zaśmiała się, wycierając mokrą od płaczu twarz.
Liam
uśmiechnął się i pogładził dziewczynę po policzku.
-
Moim zdaniem wyglądasz pięknie, kiedy płaczesz, Care – szepnął patrząc na nią lśniącymi
oczami.
Dziewczyna
zaśmiała się cicho, spuszczając wzrok na prześcieradło. Przygryzła wargę, po
czym przysunęła swoją twarz do twarzy Liama.
-
Kocham cię – szepnęła nachylając się nad tym. Kosmyki ciemnych włosów
połaskotały Liama w twarz, a ten uśmiechnął się promiennie, słysząc słowa
dziewczyny.
-
Ja też cię kocham – odpowiedział, przyciągając ją do siebie.
Ich
usta się złączyły, powodując uwolnienie wszystkich emocji, które w nich
siedziały. Miłość. Namiętność. Smutek. Żal. Tęsknota. Ten pocałunek był
mieszanką tych uczuć, których nie potrafili wyrazić słowami. Liam całował Caroline
żarliwie, bojąc się, że kiedy przerwie pocałunek, dziewczyna znów odejdzie.
Wiedział, że nie może jej więcej stracić.
-
Proszę, obiecaj mi, że już nigdy nie odejdziesz – wyszeptał z desperacją w
głosie Liam, kiedy odsunął swoją twarz od twarzy Caroline na odległość kilku
milimetrów.
-
Obiecuję, Liam – odpowiedziała dziewczyna, całując go ponownie. Pragnęła, aby
ten pocałunek przekazał mu całą szczerość i miłość, jaka się w niej kryła. Wiedziała, że dotrzyma tej obietnicy, bo nie
wyobrażała sobie życia bez Liama.
Po
jakimś czasie, Caroline wyszła z Sali Liama, czując, że czas najwyższy, aby
chłopak porozmawiał sam na sam z przyjaciółmi. Usiadła na twardym krześle i
oparła głowę o ścianę. Uśmiechnęła się sama do siebie, chociaż wciąż nie
docierało do niej do końca to, że z Liamem jest wszystko w porządku.
Czwórka
chłopaków weszła do sali Liama, stając przed jego łóżkiem.
-
Jak tam z Caroline? – Niall postanowił przerwać ciszę, czując, że robi się
coraz bardziej niezręcznie. Na twarzy Liama pojawił się szeroki, promienny
uśmiech:
-
Wszystko w porządku Wyjaśniliśmy sobie wszystko i teraz powinno być tylko
lepiej – powiedział kiwając głową. Jego przyjaciele uśmiechnęli się na widok
radości na twarzy Liama.
-
Jezu, tęskniliśmy za tobą, Li – powiedział Zayn, podchodząc do niego jako
pierwszy i zamykając go w mocnym uścisku.
-
Ja też za wami tęskniłem – wymamrotał Liam, który wciąż był ściskany przez przyjaciela.
– Stary, dusisz mnie – zaśmiał się, kiedy Zayn w końcu go puścił.
-
Sorry – zaśmiał się, pocierając szyję z zakłopotaniem.
-
Nigdy więcej nie zachowuj się jak skończony idiota, dobra? – spytał Niall,
także do niego podchodząc i przytulając go do siebie. – To moja rola, pamiętaj.
Liam
roześmiał się i przytaknął:
-
Okej, zapamiętam – obiecał.
Jako
następny podszedł do niego Louis, który spojrzał mu najpierw prosto w oczy,
uśmiechając się szeroko.
-
Payne, ostatni raz spadł na mnie obowiązek opieki nad tymi idiotami – mruknął,
próbując powstrzymać uśmiech. Liam w odpowiedzi zaśmiał się jedynie i wymienił
się z Louisem długim, mocnym uściskiem.
Jako
ostatni podszedł do niego Harry, uśmiechając się do Liama delikatnie.
-
Wystraszyłeś nas – mruknął, spuszczając wzrok na swoje buty.
Liam
spojrzał na niego z troską i westchnął ciężko:
-
Przepraszam, Hazz – powiedział cicho. – Obiecuję, że to się więcej nie
powtórzy.
-
Liczę na to. Jak złamiesz obietnicę to skopię ci tyłek – pogroził Styles
unosząc wzrok i uśmiechając się szeroko, a w jego policzkach pojawiły się
dołeczki. Po smutku Harry`ego nie został nawet ślad.
-
Ej, tak w ogóle… To czy ktoś z mojej rodziny wie o tym, że leżę w szpitalu? –
spytał zakłopotany Liam.
-
Właściwie to twoi rodzice powinny niebawem być – powiedział Louis, zerkając na
zegarek. – Nie mogli przyjechać wcześniej, ale może to i lepiej. Zjawią się i
zobaczą cię całego i zdrowego.
-
Tak, masz rację – przytaknął Liam. Nagle z jego piersi wydostało się głośne
ziewnięcie, które przykuło uwagę wszystkich zebranych w Sali.
-
Oj stary, chyba potrzebujesz wypoczynku – powiedział Zayn. – Wyśpij się,
wpadniemy do siebie później.
-
Okej – mruknął Liam, próbując znaleźć wygodną pozycję na twardym, szpitalnym
łóżku.
-
Caroline, nie byłabyś tak miła i nie skoczyłabyś mi po kawę? – spytał Niall
robiąc maślane oczy i rozsiadając się wygodniej na twardym krześle.
-
O, ja też poproszę! – zawołał Harry posyłając w stronę ciemnowłosej swój
najlepszy uśmiech. Caroline westchnęła ciężko i spytała:
-
Jeszcze jakieś specjalne zamówienia, panowie? – powiedziała głosem ociekającym
sarkazmem i uśmiechnęła się słodko.
-
Zjadłbym coś – mruknął Louis. Jego wypowiedź spotkała się z entuzjazmem całej
czwórki, ponieważ wszyscy umierali z głodu.
-
No to ja zaraz będę – mruknęła zrezygnowana Caroline, wstając z krzesła.
Szybkim
krokiem ruszyła korytarzem, aż dotarła do windy, aby zjechać na parter, gdzie
znajdował się bufet i automat z ciepłymi napojami. Wyzywając chłopaków w myślach
i potępiając siebie samą za własną głupotę, że dała zrobić z siebie służkę,
wyszła z windy i wzrokiem odszukała bufet, który według tabliczki znajdował się
pięćdziesiąt metrów na prawo.
Kupiła
cztery kanapki, a do tego wzięła też butelkę coli i zapłaciła za wszystko.
Następnie skierowała się do automatu, z którego kupiła dwie kawy. Ze wszystkich
sił starała się chwycić wszystko na raz, co wyszło dość nieporadnie, jednak po
kilku próbach w końcu udało jej się wziąć wszystkie zakupy do ręki.
Zadowolona
z siebie ponownie skierowała się do windy, dziękując Bogu za to, że lekarz,
który wsiadł razem z nią, akurat kierował się na piętro Liama. Czułą, że
cierpną jej ręce, dlatego z ulgą przyjęła dźwięk, który rozległ się w windzie,
informujący ją o tym, że dotarła na miejsce. Z uśmiechem na twarzy wyszła na
korytarz po czym skierowała się w stronę sali Liama. Będąc jakieś dwadzieścia
metrów od miejsca, gdzie zostawiła chłopaków, gwałtownie zwolniła, ponieważ
zauważyła, że do członków One Direction dołączyły dwie osoby. Jedna z nich,
kobieta, witała się mocnym uściskiem z każdym z nich, a drugą osobą był
mężczyzna, który rozmawiał z lekarzem stojącym nieopodal.
Caroline
poczuła jak serce odchodzi jej do gardła, ponieważ szybko zrozumiała, kim są ci
ludzie. To rodzice Liama. Dziewczyna zagryzła wargę i przełknęła gulę, która
stanęła jej w gardle. Spróbuj zachować spokój. Spróbuj zachować spokój –
powtarzała sobie w myślach, jednak nie na wiele się to zdawało.
Kiedy
dziewczyna była wystarczająco blisko, że spojrzenia wszystkich spoczęły na
niej, jej przerażenie jeszcze bardziej wzrosło. Spuściła wzrok na swoje buty i
zrobiła dwa kroki w przód, zbliżając się do chłopaków.
-
Mam wasze zamówienia – wymamrotała.
-
Dzięki Care! – krzyknął Niall, który najwyraźniej nie zauważył dziwnego
zachowania dziewczyny i nie usłyszał napięcia w jej głosie.
-
To ty jesteś Caroline? – Dziewczyna drgnęła, słysząc głos mamy Liama przy swoim
ramieniu. Wysiliła się na blady uśmiech i spojrzała na nią przelotnie, ponieważ
nie była w stanie spojrzeć jej w oczy.
-
Uhm, tak, to ja – powiedziała cicho.
-
Możemy z tobą chwilę porozmawiać? – spytał ojciec Liama, który stanął obok
żony. Caroline poczuła się przytłoczona nagłą obecnością rodziców Liama. Nie
była przygotowana na tą rozmowę. Wyrzuty sumienia zżerały ją od środka i nagle poczuła
się sparaliżowana. Dlatego też jedynie słabo pokiwała głową i skierowała się
wolnym krokiem za mamą Liama, która usiadła kilka krzeseł dalej. Caroline
zajęła miejsce obok niej, a ojciec Liama usiadł obok niej. Dziewczyna
przełknęła ślinę i po raz pierwszy spojrzała kobiecie w twarz. Przez chwilę
próbowała się doszukać śladów złości lub niechęci względem jej osoby, jednak
nic takiego nie odnalazła. Jedyne co dostrzegła to ciekawość i życzliwość. To
ją zbiło z tropu. Mimo to jednak powiedziała:
-
Przepraszam za wszystko, co się stało – szepnęła bawiąc się nerwowo sowimi
dłońmi. – Nie chciałam… Nie chciałam, żeby Liamowi stała się krzywda – głos jej
się załamał przy ostatnich słowach, dlatego zamilkła nagle, przygryzając mocno
wargę.
-
Caroline, nie jesteśmy tutaj po to, aby cię winić – powiedziała mama Liama,
marszcząc brwi.
-
Ale… Przecież zasłużyłam na to – wyjąkała, ocierając łzy z twarzy.
-
Nie, nie zasłużyłaś – powiedział mocnym głosem tata Liama, kręcąc głową.
-
Nate i Holly wiele nam o tobie opowiadali. Liam… Cóż, mniej, ale na samym
początku waszej znajomości wydawał się tobą prawdziwie zafascynowany –
powiedziała kobieta, śmiejąc się cicho. Caroline poczuła jak rumieniec wstępuje
na jej policzki. – Twierdził, że jesteś niezwykła – powiedziała, kładąc swoją
dłoń na dłoni Caroline, która spojrzała na nią ze złami w oczach.
-
Naprawdę to powiedział? – szepnęła uśmiechając się przez łzy.
-
Naprawdę – potwierdziła. – Nie mamy prawa cię obwiniać za to, co się stało.
Winę ponosi tutaj tylko Liam, który wykazał się wyjątkową niedojrzałością, ale
nie ma już co o tym mówić – westchnęła głęboko. – Chcieliśmy ci podziękować za
to, że dzięki tobie Liam znów zaczął cieszyć się życiem.
- No i chcieliśmy
poznać tą dziewczynę, na punkcie której nasz syn całkowicie stracił głowę –
dopowiedział tata Liama, uśmiechając się.
- Miał rację
mówiąc, że jesteś śliczna – powiedziała mama Liama, a Caroline zaśmiała się
cicho, znów się rumieniąc.
- Dziękuję pani –
wymamrotała nieśmiało.
- Jaka pani, moja
droga, mów mi Karen – zaśmiała się serdecznie po czym wskazała na mężczyznę
siedzącego obok Caroline. – To mój mąż, Geoff.
- Miło mi was
poznać – powiedziała Caroline uśmiechając się, czując jak w końcu całe napięcie
ją opuszcza, a serce zalewa fala ulgi.
- Nam ciebie też
– powiedział Geoff uśmiechając się uprzejmie.
- Kochanie, chyba
czas żebyśmy zobaczyli się z Liamem, co? – spytała mama Liama wstając. – Wydaje
mi się, że już się obudził… - zastanowiła się na głos, próbując dostrzec
wnętrze Sali Liama.
- Tak, tak,
chodźmy – powiedział mężczyzna idąc w ślad za kobietą i także wstając.
Kiedy zapadł
wieczór, wszyscy chłopacy zdecydowali się w końcu wrócić do ich apartamentu,
aby przespać się po raz pierwszy od dawna we własnych łóżkach. W szpitalu
została jednie Caroline wraz z rodzicami Liama, którzy byli akurat w gabinecie
lekarza, uzgadniając i dopełniając ostatnie formalności, ponieważ jutro Liam
miał zostać wypisany ze szpitala.
Dziewczyna zdając
sobie sprawę z tego, że czas odwiedzin już dawno minął, rozejrzała się bacznie
po korytarzu, po czym nie dostrzegając nikogo, wślizgnęła się bezszelestnie do sali Liama.
- Liam, śpisz? –
wyszeptała, zbliżając się do łóżka.
- Jezu, Care, nie
strasz mnie – odszepnął Liam. Dziewczyna zachichotała i stanęła obok łóżka.
- Znajdzie się
dla mnie miejsce? – spytała.
- Pewnie, wskakuj
– powiedział, robiąc jej miejsce. Dziewczyna z ulgą opadła na dość twardy
materac, próbując ułożyć się wygodnie. Położyła się na boku, zwracając się
twarzą do Liama i mocno się w niego wtulając.
- Coś mi się
wbija w żebra – jęknęła na co Liam zaśmiał się cicho. – Nie powinieneś czasami
leżeć w jakiejś vipowskiej sali z wypasionym łóżkiem i plazmą na ścianie? –
zażartowała.
- Chyba ktoś
zapomniał pokazać mojej vipowskiej karty – westchnął ciężko, kręcąc glową.
- Twoi rodzice
chyba mnie polubili – szepnęła, splatając ich dłonie razem.
- Jak mogliby cię
nie polubić, Care? – spytał Liam, unosząc brwi do góry. Dziewczyna wzruszyła
ramionami, uśmiechając się jedynie. Postanowiła nic nie mówić, ponieważ nie
chciała znów poruszać tego tematu.
- Co teraz? Co
będzie dalej z nami? – Caroline w końcu zadała na głos pytanie, które dręczyło
ją odkąd Liam się obudził.
- Po wakacjach
najprawdopodobniej będę musiał wrócić do Londynu… - zaczął niepewnie, a
Caroline pokiwała głową ze zrozumieniem. Spodziewała się takiej odpowiedzi. –
Ale… Przecież możesz przyjechać tutaj ze mną. Zawsze chciałaś zamieszkać w
Londynie, to świetna okazja – powiedział z entuzjazmem w głosie Liam.
- Tak, ale… Co z
moim tatą? – spytała wzdychając. – Z Ellie? Mam za sobą zostawić całe moje
życie tak po prostu?
- Do niczego cię
nie namawiam, Care – powiedział Liam, gładząc ją po policzku.
- Wiem, wiem…
Fakt, że chciałabym zamieszkać w Londynie. Pójść na studia… Ale… to po prostu
wydaje mi się takie nie realne – powiedziała, śmiejąc się pod nosem.
- Dlaczego? Nie
wierzysz, że twoje marzenie może się spełnić? – spytał, podpierając się na
łokciu i patrząc na nią z góry. Caroline wlepiła wzrok w sufit.
- Nie wiem… Tak
myślę – odpowiedziała.
- Moje się
spełniło, więc twoje też się spełni.
Caroline zerknęła
na niego, a jej uwagę przykuł delikatny uśmiech na ustach Liama.
- Jakie było
twoje marzenie?
Chłopak
odpowiedział po dłuższej chwili, uprzednio uśmiechając się szeroko. Spojrzał na
nią z czułością w oczach i przez chwilę wstrzymał z nią kontakt wzrokowy zanim
odpowiedział:
- Być z
dziewczyną, którą kocham – powiedział cicho. Słysząc te słowa, Caroline poczuła
jak łzy napływają jej do oczu a serce zaczyna bić mocniej. Widok ciemnych,
szczerych oczu Liama wpatrzonych w nią był wszystkim, czego w tamtym momencie
potrzebowała.
Przyłożyła dłoń
do twarzy Liama i uśmiechnęła się.
- Wszystko się ułoży
Caroline, zobaczysz. Obiecuję ci – zapewnił Liam przyciągając dziewczynę bliżej
do siebie. Poczuła wargi Liama na czubku głowy i uśmiechnęła się. Przymknęła
oczy, czując jak całe jej ciało się odpręża, czując kojące ciepło pochodzące z
uścisku Liama. Czuła się przy nim tak niesamowicie bezpieczna.
Wierzyła w jego
słowa. Wierzyła, że wszystko jakoś się ułoży. Przetrwali już tyle, więc
przetrwają i to.
Przecież mówią,
że prawdziwa miłość wszystko zwycięży, prawda?
Cześć kochani! Jak podoba wam się ostatni rozdział? Długi, prawda? Nie sądziłam, że taki wyjdzie haha. Może to wam wynagrodzi fakt, że ostatnie były takie krótkie. Myślałam nad tym, czy nie podzielić go na dwa rozdziały, ale jednak zdecydowałam się zostawić tak jak jest.
Epilog zostanie opublikowany za tydzień, czyli 10 maja.
Jeśli przeczytałaś rozdział, skomentuj proszę! <3
Ojeju wiedziałam,że Liam się obudzi poprostu to wiedziałam.Liam i Cara oni są słodcy.Szkoda,że to już koniec przywiązałam się do tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńCudnowny! @mysweetiejade
OdpowiedzUsuńJuz koniec? Nieee!
OdpowiedzUsuńRozdział idealny ;)
świeeeeeeeeeeeeeeetneeeeeeeeeee :) NIE, TYLKO NIE KONIEC. BĘDĘ TĘSKNIĆ :'C
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAwww ..... <3
OdpowiedzUsuńcudowny
OdpowiedzUsuńNiesamowity ale hej!Jak to koniec?!?! Ja tu sie domagam nastepnej czesci,inaczej sobie tego nie wyobrazam :D Masz mi w nastepnym rozdziale napisac,ze bedzie czesc druga xD
OdpowiedzUsuńCiesze sie,ze miedzy nimi dobrze a rodzice Liama ją polubili ;3
Czekam na epilog i info :D
Syl xx
btw nominowałam Cie do Liebster Award! Więcej info u mnie :) http://mi6andonedirection.blogspot.com
świetny jak zwykle : )))
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać epilogu !
a będzie jakaś 2 część czy coś ?
Jezu , zajebiste. *O*
OdpowiedzUsuńKoniec.? :c
Ale będzie jakaś 2 część , nie.? xD
Weź mnie nie zostawiaj. :c
Ale rozdział wyszedł per-fect. <3
Jak zawsze. ;D
Przepraszam , że innych nie komentowałam , ale , cóż , jestem dosyć strasznym leniem XD
Ale przysięgam ci z dłonią na sercu , że czytałam każdy z zapartym tchem. :*
Czekam na epilog.! :)
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńW ogóle świetny blog! :D
Czekam na epilog! <3
Świetne, świetne, świetne!!!!! Kocham to opowiadanie jest mega!!! Szkoda że to już kniec :( czekam na epilog :) ily @crazy_blob
OdpowiedzUsuńJejku, tak strasznie się bałam! Naprawdę zaczynałam już myśleć, że postanowiłaś nas wszystkich dobić i uśmiercić Liama. Chyba bym tego nie zniosła, serio. Na szczęście chłopak się wybudził, a ponieważ lekarz pozwolił wszystkim się z nim zobaczyć, potwierdziła się informacja, że już nic nie zagraża jego życiu. Poczułam ogromną ulgę, kiedy wreszcie to do mnie dotarło, tym bardziej, że ani przez chwilę nie pomyślałam, że Liam może być źle nastawiony w stosunku do Caroline. Hm, wydaje mi się, że oboje popełnili błędy. On tak właściwie ją oszukał, a ona zareagowała może nieco zbyt impulsywnie, gdy prawda wyszła na jaw. Niestety tak to już czasem bywa, najważniejsze, że wszystko sobie wyjaśnili.
OdpowiedzUsuńMoment, w którym chłopcy kolejno podchodzili do swojego wciąż jeszcze w nie najlepszym stanie przyjaciela był naprawdę wzruszający. Pokazałaś, jak bardzo są ze sobą związani, wydaje mi się, że oni sami też dodatkowo mocno to odczuli po tak pełnej grozie sytuacji.
Trochę się obawiałam tego spotkania z państwem Payne. Niby wydaje się, że taki dobry człowiek jak Liam zapewne będzie miał kochanych rodziców, zresztą Caroline naprawdę nie jest winna temu, co się stało, ale różnie to bywa, zwłaszcza matki agresywnie reagują, kiedy coś się dzieje z ich dziećmi. Na szczęście nic takiego się nie stało, mama i tata Liama okazali się wspaniałymi, ciepłymi ludźmi, wyraźnie zresztą polubili wybrankę syna, co bardzo mnie cieszy. Skoro ten związek ma aprobatę rodziców, na pewno wszystko jakoś się ułoży. Jasne, wciąż istnieje problem kariery Liama plus odległość, której jak na razie nie są w stanie zwalczyć, ale zgodnie z ostatnimi słowami rozdziału wierzę, że prawdziwa miłość jest w stanie zwyciężyć wszystko.
Piękny rozdział, szkoda mi, że to już koniec, ale zawsze pozostają miłe wspomnienia. Czekam na epilog <3
Super rozdział <3333333.
OdpowiedzUsuńAż szkoda że koniec :'(.
@JMcik
rozdział jest cudowny..<3
OdpowiedzUsuńsmutno mi że to już ostatni...
mam nadzieję że zaczniesz pisać kolejne ff...:)
@PPatryczeczek
Jak to dobrze, że Liamowi nic nie jest! Tak się strasznie bałam, że go uśmiercisz, ale na szczęście tego nie zrobiłaś! :) Uff, bo wiesz moje serce mogłoby tego nie wytrzymać:D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rodzice Liama polubili Caroline i nie są na nią źli. W sumie to nie mieliby powodu złościć się na nią:)
Chłopaki! Ale z was lenie! Nie ładnie wyręczać się tak biedną dziewczyną! Dżentelmeni się znaleźli! Ughh! :D
Szkoda, że to już ostatni rozdział, polubiłam to opowiadanie i jest mi przykro że tak szybko się skończyło, no ale cóż, wszystko co dobre szybko się kończy prawda? :)
Także ten, no ten... czekam na epilog!
Pozdrawiam Asiek:*
świetny jest mi smutno ze to juz koniec
OdpowiedzUsuńCześć! :)
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam już dawno i nie wiem, jak to się stało, że nie skomentowałam. :o Przepraszam i już się za to biorę!
Biedna Caroline, nie mogła uwierzyć w to, że Liam naprawdę się obudził. A właściwie, to się bała. To było przykre, ale też na swój sposób piękne. Nie chciała w to wierzyć, bo bała się, że to tylko sen. To trochę taki dowód miłości. ;)
Bałam się spotkania Liama i Caroline. Myślałam, że chłopak nie będzie chciał z nią rozmawiać, ale w końcu ona nic złego nie zrobiła. Pewnie mu bardzo ulżyło, gdy okazało się, że jest z chłopakami i mu przebaczyła.
Spodobało mi się przywitanie przyjaciół z Paynem. Fajnie, że opisałaś każdego z osobna. To też trochę pokazało ich charaktery i to, co się u nich i w nich działo, gdy chłopak leżał w śpiączce. Dobrze Ci to wyszło. Krótkie fragmenty, a w sumie wiele powiedziały. ;)
Nie dziwię się, że Caroline była tak zdenerwowana przed spotkaniem z rodzicami Liama. Ale miałam przeczucie, że wszystko będzie dobrze. I się nie myliłam! :) Jego rodzice są bardzo mili i przyjacielscy. Dobrze, że nie obwiniają o to wszystko dziewczyny, bo to w końcu nie jej wina. Widać, że ją polubili. :)
Ach, niech ona zamieszka z Liamem w Londynie! Przecież z przyjaciółką i tatą będzie mogła się widywać. A prawdziwa miłość jest tylko jedna i trzeba o nią dbać i ją pielęgnować. Tyle już przeszli i wreszcie im się udało, więc niech wreszcie będą razem! :)
Marzenie Liama było cudowne. Ach, jak ja bym chciała coś takiego usłyszeć od chłopaka! Szczęściara. :)
Cieszę się, że wszystko skończyło się dobrze. Tak miało być! :D
Nie mogę doczekać się epilogu, jestem ciekawa co tam napiszesz. Ale z drugiej strony nie chcę go, bo to oznacza koniec tej historii. Ech. :(
Rozdział cudowny. Na początku był trochę smutny, a potem bardzo radosny. Moje serducho się cieszy! :D I masz rację, jest bardzo długi. To fajnie! :) No i wreszcie udało Ci się taki długaśny napisać. :D
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy, ósmy rozdział. :)
www.marzenia-duszy.blogspot.com
Och! Ach! Wybudził się. Ulżyło mi, bo już się bałam, że dostała jakieś złe wieści, że coś się pogorszyło. Cieszę się, że znów są razem. :) Mam nadzieję, że coś wymyślą i Caroline będzie mogła z nim być nawet po wakacjach. A na razie niech się cieszą sobą. :) Gdy zjawili się rodzice Liama, bałam się, że będą na nią źli, że surowo ją ocenią, ale dobrze, że jendak okazali się przyjaźnie nastawieni. :) Cieszy mnie bardzo fakt, że rozdział wyszedł Ci taki długi. :)) I Liam na szablonie jest taki... taki mrrr ;* Kiedyś mi się nie podobał, ale kiedy ja widziałam jego zdjęcia, hahaha, bardzo dawno temu. A teraz tak wpisałam go w googlach... wyprzystojniał. :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę ciężko mi uwierzyć, że to już ostatni odcinek tego opowiadania! :o Tak szybko mi to przeleciało, że to szok. W gruncie rzeczy jest mi trochę przykro, że już niedługo będziemy musieli pożegnać się z tym blogiem. Niezmiernie go lubię, ale jak to mówią wszystko co dobre szybko się kończy. ;c
OdpowiedzUsuńSam ostatni rozdział jest naprawdę cudowny! Długi i po prostu przekochany, nie da się go jakkolwiek skrytykować, bo jest naprawdę fajny. Liam i Care są świetną, przesłodką parą i kibicuję im od samego początku! Cieszę się oczywiście, że z Liamem wszystko w porządku i że doszli z Caroline do porozumienia i znów są razem. Tak bardzo się kochają, ze inaczej być nie mogło! Z początku trochę wystraszyłam się, kiedy pojawili się rodzice Liama. Bałam się, że oni faktycznie będą obwiniać Care o to co stało się Liamowi, ale jak widać są bardzo mądrymi ludźmi i podeszli do brunetki bez żadnych uprzedzeń. :)
No nic, będę kończyć, ale powiem jeszcze tylko, że nie mogę się doczekać epilogu, który dam sobie rękę uciąć, będzie tak samo dobry, jak ten rozdział! Pozdrawiam i do napisania <3